18 28 527 09

biuro@orawa.eu

Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background
Slide background

Introligatorska prasa do złoceń Piotra Borowego

Kategoria:

masywna prasa introligatorska , pod nią powiększona tabliczka z nazwą firmyEugeniusz Stercula na początku XX stulecia wykonał kilkaset fotografii, które dzisiaj stanowią niezwykłą dokumentację ówczesnego krajobrazu i charakteru orawskich miejscowości. Duża część tego cennego materiału to właściwie portrety orawskich górali odświętnie odzianych, pozujących i dumnie spoglądających w obiektyw aparatu fotograficznego. Dzisiaj, kiedy z zaciekawieniem przypatrujemy się tym postaciom z minionej epoki, dostrzegamy, że nasi antenaci często nabożnie dzierżą książeczki do modlitwy, pięknie zdobione, z wytłaczanymi lub inkrustowanymi okładkami.

We wspomnianym okresie takie modlitewniki były rzeczą bardzo cenną, często przekazywaną z pokolenia na pokolenie i nie dziwi fakt, że zabierano je, w końcu w wyjątkowych wtedy sytuacjach, do wykonywania ujęć fotograficznych. Była to też swego rodzaju demonstracja zamożności czy pozycji społecznej, a także pewnego stanu intelektualnego. Ks. Ferdynand Machay w książeczce Gazda Piotr Borowy pisze:

...bo rządy madziarskie dbały na terenach narodowościowych o szkolnictwo. Ludzie nie umiejący czytać i pisać należeli do rzadkości...

orawianieOrawianie, początek XX w.; fot. E. Stercula23 kwietnia, kiedy przypada Światowy Dzień Książki, chcemy przypomnieć te obrazy ukazujące naszych przodków sprzed przeszło 100 lat, z książeczkami w dłoni. Pragniemy również nawiązać do działalności wymienionego w tytule artykułu Piotra Borowego, bowiem w Muzeum Orawskim Parku Etnograficznym w Zubrzycy Górnej od lat istnieje ekspozycja poświęcona tej wyjątkowej, zasłużonej dla orawskiej ziemi postaci. „Apostoł Orawy”, bo tak go nazywano, postrzegany był nie tylko jako polski budziciel narodowy, ale także jako myśliciel, filozof, asceta prowadzący niezwykle religijne i bogobojne życie, mistyk o niemalże profetycznych zdolnościach, niestrudzenie nawracający świat na właściwą drogę. Jego szlachetność, dobroć, ale i sprawiedliwość zawsze wzbudzała szacunek.

Nie będę przedstawiał całego życiorysu, dokonań i zasług Gazdy Pietra. W literaturze dotyczącej historii Orawy jest wiele tekstów, w których ta postać jest dokładnie przedstawiona, a ostatnio z racji setnej rocznicy włączenia części Orawy do odradzającej się niepodległej Polski, sylwetka Pietra Borowego przypominana jest na różnych internetowych portalach i w mediach społecznościowych. Chciałbym natomiast z ogromnego wachlarza jego zainteresowań i działań, właśnie dzisiaj, wybrać i przybliżyć to związane z czytelnictwem, a szczególnie jego pracę introligatorską. Borowy przez całe swoje życie był gorliwym miłośnikiem książek, które rozprowadzał wśród orawskich górali. Był zatem jednym z pionierów w tej dziedzinie na podbabiogórskiej ziemi. Nawiązaniem do tego tematu niech będzie też ciekawe, nieodległe, bo sprzed kilku zaledwie miesięcy, wydarzenie z pracy muzealnika, o którym za moment.

Franciszek Fitak w artykule zatytułowanym U Borowych w Lipnicy Wielkiej zamieszczonym w pozycji Gdy do tej Babiej Góry przyjdziesz… opisuje dość szczegółowo całe obejście, budynki gospodarcze i dom mieszkalny, w którym gazdował Piotr Borowy. Jest tam też akapit dotyczący pracowni introligatorskiej:

W obszernej kuchni mieściła się introligatornia. Pod oknami stała wzdłuż ściany długa, masywna ława bez oparcia. Znajdował się tu także duży stół i urządzenia introligatorskie – ręczne prasy drewniane, czcionki w pudełkach, kleje, książki do oprawy itp. Każdemu wchodzącemu po raz pierwszy do kuchni rzucała się w oczy duża żeliwna prasa, sprowadzona przez Pietra Borowego podobno z Wiednia…

anger infWycinek prasowy - reklama maszyn firmy Josef Anger & Söhne; źródło: zedhia.atJakież było nasz zdziwienie i zaskoczenie wiosną 2019 r. gdy okazało się, że owa prasa istnieje i znajduje się w jednej z orawskich miejscowości. Z pewnym niedowierzaniem udaliśmy się pod wskazany adres. Rzeczywiście naszym oczom ukazała się, co prawda rozłożona na części, wielka żeliwna maszyna. Za autentycznością tej prasy przemawia jej rozmiar, ale i tabliczka z nazwą wiedeńskiej firmy: JOSEF ANGER & SŐHNE MASCHINENFABRIK & EISENGLESSEREI WIEN HERNALS, HAUPTSTRASSE 124. Po dopasowaniu do siebie poszczególnych elementów okazało się, że jest to prasa do złoceń na gorąco tzw. kolankowa.

Pierwszą taką prasę skonstruowano w latach 40-tych XIX w. w lipskich zakładach metalowo-maszynowych braci Harkort. Zastosowano w niej nowatorską jak na owe czasy konstrukcję złożoną z dwóch płyt umocowanych na solidnej, żeliwnej konstrukcji. Górna, nagrzewana płyta urządzenia, z otworami, w których mogły znajdować się dysze do ogrzewania gazowego lub wkładano tam rozgrzaną „duszę”, pozostawała nieruchoma. Dolna płyta, na której układano okładkę książki, była podnoszona do góry i dociskana za pomocą ręcznej dźwigni. Do tłoczenia w takich prasach wykorzystywano specjalne mosiężne czcionki i ornamenty, które były nieco niższe od drukarskich, co pozwalało na szybsze ich nagrzanie w trakcie tłoczenia. W XIX wiecznej zachodniej Europie potentatami w produkcji tych udoskonalonych maszyn były zakłady niemieckie takie jak fabryka Krausego, która powstała w Lipsku w 1855 roku. W rozległej Monarchii Austro-Węgierskiej znaną i cenioną firmą, trudniącą się produkcją tych urządzeń, nazywanych w introligatorskiej nomenklaturze „goldprasami”, była wiedeńska fabryka Józefa Angera. Zakłady przemysłowe JOSEF ANGER & SŐHNE swoją działalność zakończyły w 1960 r., a XIX-wieczne, zabytkowe, fabryczne i mieszkalne budynki przy ulicy Hernalser Hauptstraße 122 zostały zburzone dwa lata później. Na ich miejscu postawiono miejski kompleks mieszkalny.

fabrykaWidok na wiedeńskie zakłady JOSEF ANGER & SŐHNE; źródło: zedhia.atZapewne zatem w tym, nieistniejącym już zakładzie,wyprodukowano ową prasę, której właścicielem został Pieter, a ostatnio nasze muzeum.

Trudno ocenić, czy odnalezienie „goldprasy” należącej do „Apostoła Orawy” w okrągłą rocznicę w stulecie włączenia części Orawy do niepodległej Polski, którego niestrudzonym orędownikiem był przecież Piotr Borowy, to tylko niezwykły przypadek, zrządzenie losu, czy może celowe działanie siły wyższej. Jej ogrom, bo waży ona ponad 400 kg, budzi nawet w dzisiejszych czasach respekt. Sam jej transport, najpierw do pracowni, w której została odnowiona, a potem do skansenu, w którym wzbogaciła wystawę stałą poświęconą Borowemu stanowił dla nas nie lada wyzwanie logistyczne. W pewnym sensie świadczy to również o tym, jakim niezwykłym człowiekiem musiał być jej właściciel, by prowadząc ascetyczny i surowy tryb życia, jednocześnie mieć otwarty umysł na naukę i potrafić docenić nowinki techniczne ułatwiające czy wspomagające ludzką pracę. Sprowadzenie na początku XX w. na peryferyjną i zapomnianą Orawę takiej nowoczesnej maszyny wiązało się z wielką odwagą i przedsiębiorczością, co również świadczy o jego charyzmie, a także o uporze i konsekwencji w podejmowaniu decyzji i działaniu, także w kontekście finansów.

Pozyskanie tego eksponatu jest dla naszej instytucji bardzo ważnym wydarzeniem nie tylko z uwagi na fakt, iż jego właścicielem była prawdopodobnie jedna z najważniejszych postaci w dziejach Orawy i nie tylko dlatego, iż znacząco została podniesiona ranga stałej ekspozycji poświęconej Piotrowi Borowemu. Mamy bowiem nadzieję, że prasa stanie się w niedalekiej przyszłości zalążkiem nowej kolekcji, a być może i wystawy poświęconej introligatorstwu i książce w regionie, której tak wielkim miłośnikiem był „Apostoł Orawy”.

Marcin Kowalczyk

W rocznicę tragicznych wydarzeń...

Kategoria:

lasekUczestnicy uroczystości sadzenia lasku w 2010 r.; fot. Archiwum M-OPE

W części Muzeum – Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej obok chałupy Omylaka przeniesionej z Zubrzycy Dolnej i kuźni Jabłońskich z Jabłonki znajduje się niewielki lasek. Jest to symboliczne miejsce poświęcone pamięci tych, którzy zginęli w imię takich wartości jak: Bóg, Honor, Ojczyzna, za wolną i niepodległą Polskę. Dziesięć lat temu, w 2010 r. uczniowie gimnazjum, nauczyciele i pracownicy muzeum posadzili te drzewa, aby upamiętnić tragiczne wydarzenia sprzed 70-ciu lat – zbrodnię katyńską. Odbywało się to tuż po dramatycznym 10 kwietnia i katastrofie samolotu prezydenckiego. W rocznicę tych smutnych dni, przy muzealnym lasku katyńskim oddajemy hołd polskim bohaterom i patriotom zwracając myśl ku przeżyciom zarówno tych sprzed już 80-ciu, jak i tych niedawnych, sprzed 10... Tutaj na południowych krańcach Polski, wśród zabytkowych zabudowań dworu Moniaków, u podnóży królowej Beskidów, można w takich chwilach przystanąć i w zadumie, ciszy i skupieniu oddać cześć tym wszystkim, którzy oddali życie służąc Ojczyźnie.

Marcin Kowalczyk

Ocalić od zapomnienia: świyncelina

Kategoria:

Świyncelina, czyli orawski koszyczek wielkanocny:

Trza przystroić (przygotować):

kosolke, ale może tys być kosycek, opołka, miska drewniano albo gliniano, serwetke biolo lniano albo zrobiono na sydełku i gałonzki miyrty albo bruśnicy.

koszyczek1Świyncelina; fot. Dominika Wachałowicz-KiersztynDo kosolki dać:

  • baranka upieconego z ciasta,
  • jojka warzone w łuskak cebuli,
  • chlyb,
  • odróbke siondry (szynki),
  • krzon – duzy korzyń,
  • masło zrobione w Wielki Piątek,
  • wionek kiełbasy,
  • spyrke na trzy palce,
  • kołoc (chleb posmarowany po wiyrchu syrym i upiecony),
  • syr,
  • sól,
  • rzepe (ziemniaki),
  • mało śklonecke wody (butelkę).

Kosolke, kosycek, opołke. miske drewniano albo gliniano downi ubierali miyrtom albo bruśnicniokiym. Robiły to baby i dzieci. Do środka kosołki kładli serwetke lniano albo zrobiono na sydełku z biołych nici. Na niej poukładali sytkie produkty. Ubierali sie paradnie i śli do kościoła. Miyrtom, tymu nolezało przybrac kosołke, bo tyn zielony krzocek jest symbolem Najświętszej Marii Panny. Był downi w kozdym domu na oknie. Był znakiym zycio, płodności, radości – chronił przed złym.

koszyczek2Pani Zofia Warciak z tradycyjnym orawskim koszyczkiem; fot. Dominika Wachałowicz-Kiersztyn

W kościele ksiondz potrawy poświyncił, odmówił pocierze. Potrawy nabrały boskiej mocy. Kie przyśli z kościoła, to kosołke dostawili w siyni. Zapach świynceliny oznosił się po sytkik izbak. Z kosolki nie wolno było nic uscypnoć. W Wielko Sobote jest jesce post. Dopiyro rano w Wielkanoc wnosili świynceline do izby. Dawali na stół. Stół był przykryty piyknym wykrochmolonym łobrusym. Siodali do śniodanio. Spozywali pokarmy pomału, z sacunkiym. Nika sie w tyn dziyń Wielkanocy nie uwijali. Wierzyli,ze jak spozyjo te poświyncone pokarmy w Wielgo Niedziele to zapewnio sobie i domownikom na cały rok urodzaj i dobrobyt. Bedo mieć sile, krzepe. W rodzinak sie bedo radzi widzieć. Jedzynie bedzie chronione od zepsucio, a domownicy od choroby. Kozdy z domowników musiol zjeść odróbke krzonu na pamiątke łokropnej mynki Pana Jezusa. Wierzyli tys ze zjedzony krzon do im zdrowie na cały rok. Warzono tys ze świynconki krzonówke.

Jesce przepis na naturalny barwnik z łusek cebuli do farbowania jajek:

Weś duzo łusek z cebule. Dej do gorka i zalyj ciepłom wodom i przykryj pokrywkom. Zrób to na noc. Rano dej do tego 1 łyzke octu i jojka. Uworz jojka na twardo. lm dłuzy jojka się bedo warzyć tym będzie kolor ciymniyjsy. Po uwarzyniu wyjmi jojka. Obetrzyj. Przetrzyj smatkom zmocanom w oleju. Jojka bedo piyknie się świyciły. Tak nastrojone dej do kosołki.

Inne barwniki mozes zrobić z kapusty cyrwonej, soku z ćwikły, kory dymbu, swiyzej, zielonej trowy.

 Zofia Warciak